Autor |
nuit
The Jester
Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Poland
Nie 16:17, 28 Sty 2007
|
|
Wiadomość |
|
Faktycznie, pierwsza historia byłaby doskonała, aby strzec małe dzieci przed wycieczkami do lasu w pojedynkę. Takie opowieści są bezcenne, kiedy wychowuje się dzieci. Niby bajeczka, taka do snu, o ptaszku, lesie i jakiejś pani, ale jednak zadziałałaby bez zarzutu na małe dzieci. To w zasadzie jedyny sposób, aby takie maluchy przed czymś ochronić, czy raczej skłonić do posłuszeństwa. Mówiąc dziecku "nie wolno tam chodzić" tylko pobudzamy jego ciekawość. To naturalne, bo taki malec dzięki swojej ciekawości wszystkiego poznaje świat i brak mu zahamowań, brak mu świadomości zagrożeń i nie ma się czemu dziwić. Ja pamiętam, że jak byłem taki właśnie mały, to mi mama opowiadała o Śmieciowym Królu, który porywa dzieci. Miał on mieszkać w okolicach zsypu na śmieci. Dopiero po latach zrozumiałem, dlaczego mnie nim straszyła. Dziecko wchodzi wszędzie, gdzie da radę. Ponieważ mieszkaliśmy na 9-tym piętrze... choć tak naprawdę dla dziecka nie ma różnicy czy 9-te czy parter, wpadnięcie do takiego zsypu jest w każdym przypadku śmiertelnie niebezpieczne.
To, że opowieść ta idealnie nadaje się dla dzieci, nie powinno nam przesłaniać jej tajemniczości. Chociaż utrzymana w nieco pogodnym tonie i z happy endem, opowiada jednak o sytuacji, w której dorosły człowiek, sam, bez żywej duszy wokół siebie, nie chciałby się znaleźć. Mimo całego zachwytu leśnym klimatem...
Druga historia jest niesamowitym kontrastem dla pierwszej. Tu już sceny ściśle horrorowe. Zero bajkowego nastroju z poprzedniej. Dokładnie tak, to "pierwotny lęk", o którym wspomniała Kriss. W każdym tkwi głęboko obawa, że kiedyś może się zdarzyć, że nagle obudzi się w całkowitych ciemnościach, będzie ciasno, tak ciasno, że ledwo będzie miał możliwość się poruszyć. Będzie miał tylko świadomość, że leży, lecz nie może wstać, bo nad nim znajduje się coś twardego, spod czego nie może się wysunąć. Że jest duszno, że jest wilgotno. Do nozdrzy dotrze zapach ziemi. Chwilę to potrwa, zanim zrozumie, gdzie leży. Może ogarnie go śmiech, że znajomi zrobili mu dowcip. "To nie jest śmieszne!" - krzyknie z niepokojem łamiącym zdanie w ostatniej fazie jego brzmienia. To wszystko będzie wstępem do spazmatycznych zachowań, krzyków zrozpaczonej osoby skazanej na głód, zaduch, panikę i świadomość, co ją czeka... długie umieranie i niemal pewność, że nikt jej nie pomoże. Co może czuć taka osoba... trudno sobie wyobrazić, jednak fakt, że odnajdywane czasem takie zwłoki, które mają powyrywane włosy, twarze podrapane tak, że nie ma na nich nawet skóry, nie tyle poobgryzane do krwi paznokcie, co wręcz poobgryzane palce do kości... powinien nieco nam sugerować.
Opowieść ta kojarzy mi się z pewną historią, którą opowiadał ksiądz na jednej z katechez, w której miałem przyjemność uczestniczyć. Tak, chodziłem na katechezy... lubiłem wprawiać duchownych w zakłopotanie Procesy beatyfikacji mają to do siebie, że Kościół musi sprawdzić całe życie osoby, która ma zostać beatyfikowana. Nie może mieć najmniejszych wątpliwości, co do czystości serca, najmniejszych przewinień, choćby z lat młodości. Jeden z procesów takich toczył się w sprawie pewnego duchownego. Niestety nie pamiętam już jego imienia. Wszystko wskazywało na to, że był oznaką świętości na Ziemi. Był pochowany w krypcie, w malutkiej kaplicy. Zabetonowanej itd. Proces beatyfikacji jednak potoczył się tak, że nakazano sprawdzenie czegoś, co wymagało oględzin zwłok. Kiedy dotarto przez betonową ścianę do środka, oczom badaczy ukazał się tak potworny widok, że najzmyślniejsi twórcy horrorów by takiego nie wymyślili. Nie było wątpliwości, że nieszczęśnik "przeżył swą śmierć". Co prawda, miał teoretycznie więcej szczęścia, gdyż miał więcej przestrzeni, niż trumna, jednak czy to rzeczywiście "szczęście"? Ściany były wręcz zalane krwią, zwłoki były nagie, pozbawione genitaliów, całe ciało było w strzępach, opuszki palców były obgryzione aż do kości... mało tego, kości tych palców były obgryzione. Czaszka była nawet nie tyle pęknięta, była wręcz zmiażdżona. Cząstki mózgu znaleziono na ścianie, pod którą leżały zwłoki. Oszczędzę dalszych opisów, wiecie już wystarczająco wiele, może nawet dla niektórych zbyt wiele Uznano, że ktoś taki, kto musiał umierać w taki sposób, nie mógł być absolutnie czysty. Uznano, że to na pewno była kara za coś strasznego. Duchowny ten nie został beatyfikowany. Wyłącznie ze względu na to, co mu się przytrafiło, gdy ocknął się sam w małej kapliczce, a wokół panowała złowieszcza cisza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|