Autor |
nuit
The Jester
Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Poland
Czw 20:18, 01 Lis 2007
|
|
Wiadomość |
|
reżyseria : Rob Zombie
rok produkcji : 2007
gatunek : thriller
obsada : Malcolm McDowell (Dr Samuel Loomis), Daeg Faerch (Młody Michael Myers), Tyler Mane (Dorosły Michael Myers), Sheri Moon (Deborah Myers, matka Michaela), Scout Taylor-Compton (Laurie Strode), Udo Kier (Morgan Walker), Danny Trejo (Ismael Cruz), Danielle Harris (Annie Brackett), Kristina Klebe (Lynda van der Klok)
Film zaczyna się od uroczej scenki przedstawiającej śniadanie w niezwykle ciepłym i pełnym miłości domu Myers'ów Poznajemy Micheala jeszcze jako dziecko, chłopca pełnego pasji, z głową pełną problemów zaczynającego się dorastania Ten młody, wspaniały człowiek poszukujący swojego miejsca w świecie... No dobra... poprzestańmy na tym. Mały Michael napastowany przez starszych uczniów w szkolnej toalecie i uratowany przez nauczyciela kwituje swojego dobroczyńcę wszechobecnym słówkiem "fuck", po czym jego matka dostaje wezwanie do dyrektora. Tam dowiaduje się ona, że jej syn, który przecież "tak kocha zwierzęta", znęca się nad nimi i uśmierca je w mało niewinny sposób. Trudno jej w to uwierzyć. Dostaje ostrzeżenie od dr. Loomisa, że agresja wobec zwierząt, to tylko zapowiedź tego, co może w przyszłości zrobić Michael, jeśli nie zostanie w porę poddany opiece psychologicznej, czy też psychiatrycznej. Jak to jest do przewidzenia, opiece nie zostaje poddany w porę, zresztą nie daje zbyt wiele czasu do namysłu ani matce ani doktorowi. Przy najbliższym Halloween związuje ojczyma i podrzyna mu gardło "na spaniu" (heh), rozwala głowę chłopakowi swojej starszej siostry metalowym baseballem, by na deser zaszlachtować właśnie ją. Wynosi z domu rozkosznego bobasa - jego młodszą siostrę i rozsiada się na ganku czekając na swoją mamę, która niebawem ma wrócić z pracy. Kiedy mama wraca, Michael oznajmia jej "wszystko załatwione". Mama z pewnością się ucieszy... Michael trafia do zakładu opieki psychiatrycznej, a jego zszarganą psychiką zajmuje się dr. Loomis. Postępy nie następują. Mama odwiedza go w szpitalu i próbują razem z doktorem dotrzeć do małego rozbójnika. Po wstrząsie, jaki Deborah doznaje widząc, jak jej synciu rozprawia się z wredną pielęgniarką za pomocą widelca, w scenie pełnej płaczu i wspomnień szczęśliwego życia rodzinnego, popełnia samobójstwo. Po kolejnych 15 latach zmarnowany dr. Loomis poddaje się, oznajmia Michaelowi, że kończy porażką swoją misję dotarcia do niego i że więcej się nie zobaczą. Podczas jednej z kolejnych nocy Michael dostaje od losu szansę... Udaje mu się uciec z zakładu. Z pewnością jego pierwszą oraz każdą następną myślą będzie... odszukać jego młodszą siostrzyczkę...
Cóż więcej rzec o tym filmie niż to, że jest zaskakująco świetny. Zazwyczaj część nr 10 albo 15 doskonałej serii sprzed lat okazuje się totalnym badziewiem. Może niektórzy się ze mną nie zgodzą, ale takimi właśnie kichami były poprzednie części Halloween z ostatnich kilku lat. Za pewne wielu z nas po usłyszeniu, że powstaje kolejna część Halloween pomyślało sobie: "ale wieś... to bez sensu... przecież w ostatnim do tej pory filmie z tej serii Michael zostaje skrócony o głowę. Jakim więc cudem powraca kolejny raz? Przyszywa ją sobie? Czy może jakiś szalony naukowiec zafascynowany jego osobowością podejmuje udaną próbę przywrócenia go do życia?". Nie wiedziałem nic o najnowszej części przed jej oglądaniem. To chyba był klucz do niezwykle miłego zaskoczenia. Robienie remake'ów w ostatnich latach jest strasznie modne. Powstaje pytanie - czy jest jakiś inny w tym cel, aby odgrzewać scenariusz z przeszłości, niż tylko zarobienie wiele grosza bez konieczności wysilenia się na napisanie czegoś nowego? W sumie, rzecz stara jak filmy. Bierzemy stary film, obsadzamy nowych aktorów, dodajemy sztuczki, które w czasach kręcenia pierwowzoru nie były jeszcze możliwe i mamy hit kasowy. Nic z tych rzeczy. Najnowsza wersja Halloween jest znakomita, pod niemal każdym względem. Może tylko mi brakuje jednej wartości, ale o niej na koniec.
Nie jest to zwykły remake. Jest o wiele bardziej rozwinięty i w zasadzie wydarzenia, od których zaczyna się film z 1978 roku pojawiają się dopiero w ok. 55 minucie filmu. Czyli w połowie. Do tej pory dzieciństwo Michaela było mgliste, oparte o kilka zdawkowych wzmianek. Jakiś szał dziecięcia, morderstwo na prawie całej rodzinie, szpital psychiatryczny. W obrazie z 2007 docieramy do sedna. Poznajemy przyczyny, które w połączeniu z psychopatyczną psychiką dały efekt - Michaela Myersa ze wszystkich poprzednich filmów. Każdy fan serii Halloween powinien koniecznie zobaczyć ten film, nawet jeśli poprzenich kilka części go zniechęciło.
Rob Zombie zrobił doskonałą rzecz. Jego zamiłowanie do zła z pewnością wpłynęło na to, że film w pewnym stopniu podejmuje próbę usprawiedliwienia mordercy. Niektórzy nawet pewnie się ulitują nad nim, wzbudzi on w niektórych ciepłe emocje. Zwłaszcza scena, w której próbuje on powiedzieć swej odnalezionej siostrze, kim jest. Oczekiwałem trochę innej rzeczy od Roba Zombie, znając jego filmik "Dom 1000 trupów". Zastanawiałem się, czy nie zrobi on profanacji kiczem na genialnym filmie Johna Carpentera. Tak się nie stało. Powstał zaskakująco dobry film. Dopowiedzenie wszystkiego tego, czego zabrakło we wszystkich poprzednich częściach. Jak dla mnie, nic więcej nie powinno już powstać w tej serii. Jednak, pewnie powstanie, jeśli okaże się, że doskonale się ten film sprzedał. Tylko, czy to nie popsuje całego efektu, który został osiągnięty filmem Roba Zombie...
Jeśli chodzi o obsadę, to w przypadku obu Michaelów jest strzałem w 10 i zastanawiam się, który z nich był lepszy w swojej roli. Daeg Faerch oddaje fantastycznie małego Michaela. Wygląda po prostu genialnie i gra też całkiem nieźle. Miałem wrażenie, że ogladam któregoś z założycieli jakiegoś kultowego zespołu metalowego za młodu. Te zwierzątka i kot w torbie kojarzą mi się z Dead'em heh I tylko fakt, że akcja miała toczyć się wcześniej powoduje, że Michael ma koszulke z nadrukiem Kiss, a nie Bathory, Mayhem albo jakoś tak
A jedyna wartość, jakiej mi brakuje... Ze zrozumiałych względów jej brakuje - i to jest zdanie dwuznaczne. Ze zrozumiałych względów nie ma Jej w tym filmie i ze zrozumiałych (choć może nie dla wszystkich) odczuwa się jej brak. Chciałoby się rzec... Jamie, gdzie jesteś...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|