Autor |
nuit
The Jester
Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Poland
Nie 20:29, 01 Lip 2007
|
|
Wiadomość |
|
tytuł oryginału : Shutter
rezyseria : Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom
rok produkcji : 2004
gatunek : horror
obsada : Ananda Everingham (Tun), Natthaweeranuch Thongmee (Jane), Achita Sikamana (Natre), Unnop Chanpaibool (Tonn), Chachchaya Chalemphol (żona Tonna)
Tun i Jane są parą tajskich studentów. Wracając samochodem po zakrapianym spotkaniu z przyjaciółmi potrącają na drodze dziewczynę. Po krótkim namyśle uciekają z miejsca zdarzenia. Kilka dni później przejeżdżając obok miejsca, w którym zdarzył się wypadek dowiadują się, że nie stało się nic poza skoszeniem słupka przez samochód, który wypadł z drogi. Żadnych zwłok, żadnej śmierci. Tunowi, który jest z zamiłowania fotografem na zdjęciach zaczynają się pojawiać dziwne cienie i błyski. Wkrótce zaczyna mieć także niepokojące wizje, w których ukazuje mu się dziewczyna. Okazuje się, że jego kolegom także się pojawia, a później giną oni w niejasnych okolicznościach. Tun zaczyna obawiać się o swoje życie. Wraz ze swoją dziewczyną postanawia wyjaśnić tę niepokojącą zagadkę. Śledztwo to zaowocuje szeregiem zdarzeń, w trakcie których Jane dowie się kilku nieznanych jej dotąd rzeczy na temat swojego ukochanego.
Doskonałe kino azjatyckie w stylu "Klątwy" czy "Darkwater". Osobiście jestem zafascynowany od jakiegoś czasu filmami grozy stworzonymi przez Japończyków. Moda? Czy ja wiem, raczej nie. Po prostu wcześniej to kino było u nas nieosiągalne. Jest całkowicie inne od tego, jakie prezentują nam Amerykanie. Fontanny krwi, bryzgające po ścianach flaki, odcinane głowy, wyrywane ręce i nogi już dawno przestały mnie straszyć, znudziły mi się. Zresztą, wątpię, by takie obrazy kogokolwiek w dzisiejszych czasach napawały grozą, prędzej śmiechem. Rzeźnia jest wszechobecna, co czyni ją zwyczajną, przyzwyczaiła nas do siebie i nie wywołuje już żadnych emocji. To oczywiście źle, bo to wpływa na zaburzenia wartości u niektórych ludzi, ale to nie temat na to, by tu o tym pisać. Groza japońska, czy też, jak w tym przypadku tajska, ogólnie mówiąc azjatycka jest zupełnie inna. O ile Amerykańskie produkcje mnie śmieszą lub nie wywołują we mnie żadnych reakcji, o tyle azjatyckie sprawiają jakimś dziwnym trafem, że czuję dyskomfort idąc nocą w całkowitych ciemnościach z pokoju do pokoju. Oczywiście tuż po obejrzeniu takiego filmu. Klimat tych filmów jest unikalny, bazując na pierwotnych lękach dziecięcych Azjaci doskonale manipulują tkwiącymi głeboko w nas strachami. Dokonują czegoś, czego Amerykanie nie są w stanie już dokonać, choćby się wysilali całymi latami. Potwierdzeniem tej tezy jest choćby to, że "Ring" japoński i jego amerykański remake, to niebo i ziemia. Japoński sprawił, że czułem dreszcze, amerykański mnie tak znudził, że prawie zasnąłem. Polecam "Shutter" wszystkim, którzy tak jak ja lubią ten rodzaj kina ze wschodu, a także tym, którzy lubią po prostu horrory. W zasadzie 'shutter' to migawka w aparacie, więc tytuł polski nie jest dokładnym przetłumaczeniem, a szkoda. Jeszcze jednym walorem, według mnie, tych filmów (także "Shutter") jest to, że mają one przesłania. Jakieś morały, niczym stare chińskie baśnie. Masakra, nawet, jeśli się dzieje, nie dzieje się bez powodu, a ofiary nie są przypadkowe. Historie są zagadkowe i opowiedziane w sposób, który wciąga mimo budzącego się gdzieś wewnątrz lęku. To gra świateł i cieni w filmie, lęki zapomniane przez nas, ale tkwiące wciąż w nas, lęki o których nie mieliśmy wiedzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|